Jest upalny letni wtorek. Stoi na placu przed dworcem Centraal, ma wlaczone galki oczne. Kanal skrzy sie sloncem, wokol smigaja skutery i rowerzysci-kamikadze, ze wszystkich stron trajkoca turysci. Plac pachnie woda, ziemia, rozgrzanym metalem i spalinami z zimnych katalizatorow, jak pierdnieciem; w tle podzwaniaja tramwaje, nad glowa fruwaja ptaki.