W mojej pamieci jest swoim wlasnym cieniem. Ktora z nich jest realniejsza, kobieta, ktora rozlozyla sie na trawiastej skarpie moich wspomnien, czy tez ta powloka kurzu i suchy szpik, jedyne jej slady, ktore przechowala ziemia? Na pewno gdzies trwa dla innych, ruchoma figura w gabinecie figur woskowych, jakim jest pamiec, ale ich obraz jest inny niz ten, ktory ja nosze w myslach, a wszystkie roznia sie miedzy soba. W ten sposob czlowiek rozgalezia sie i rozszczepia w umyslach innych ludzi. Nie trwa, nie moze trwac, bo to nie jest niesmiertelnosc. Nosimy w sobie postacie zmarlych do chwili, az sami nie umrzemy, a wtedy to nas nosza przez krotka chwile, a potem ci, co nas nosili, odchodza, i tak dalej, az po najdalsze, wymykajace sie wyobrazni pokolenia.